Informacje

avatar

memento z Mazowsza
40675.74 km wszystkie kilometry
5591.61 km (13.75%) w terenie
65d 02h 20m czas na rowerze
21.03 km/h avg

Kategorie

100up.97 200up.7 300up.2 imprezy rowerowe.4 inne.522 wycieczki jednodniowe.40 wycieczki kilkudniowe.44 wypady w teren.158

2015

baton rowerowy bikestats.pl

Ciekawsze wypady - będą jak gdzieś pojadę

w przygotowaniu

Moje rowery

Moje zdjęcia

Tu jeździłem

Zaliczone gminy

Archiwum

Wpisy archiwalne w kategorii

100up

Dystans całkowity:11856.68 km (w terenie 1442.66 km; 12.17%)
Czas w ruchu:517:27
Średnia prędkość:20.92 km/h
Maksymalna prędkość:61.43 km/h
Liczba aktywności:97
Średnio na aktywność:122.23 km i 5h 52m
Więcej statystyk
Sobota, 21 sierpnia 2010 | linkuj | komentarze(0)
Kategoria 100up, wycieczki jednodniowe
d a n e w y j a z d u
117.36 km
0.00 km teren
05:17 h
22.21 km/h
Kaszëbë 2010

Pożyczyłem MPGrajkę i pojechałem przed siebie.
Malbork - Zamek Krzyżacki © LesnyDziad


Malbork zza Nogatu © LesnyDziad


Zamek krzyżacki © LesnyDziad


Malbork raz jeszcze © LesnyDziad


Malbork, zamek z perspektywy mostu © LesnyDziad


Wał nad wisłą pod Tczewem © LesnyDziad


Most w Tczewie © LesnyDziad


Katedra w Pelplinie © LesnyDziad


Rynek w Starogardzie Gdańskim © LesnyDziad


Najstarszy zabytek w Starogardzie Gdańskim © LesnyDziad


Gdańska starówka nocą © LesnyDziad


Malbork-Tczew-Bruśćce-Radostowo-Pelplin-Ropuchy-Jabłowo-Starogard Gdański-Godziszewo-Trąbki Wielkie-Gdańsk

do Starogardu pod wiatr,
pogoda znośna,
żuławy płaskie,
Kociewie wieczorem

Niedziela, 26 lipca 2009 | linkuj | komentarze(3)
Kategoria 100up
d a n e w y j a z d u
123.45 km
10.00 km teren
05:34 h
22.18 km/h
Wypad do Pułtuska.
...niestety do Pułtuska nie dojechaliśmy.

Wypad z Damianem. Było trochę wiatru, trochę deszczu, spóźniłem się 2godz czyli wycieczka standardowa bez większych przygód.

Jabłonna i prom przez Wisłę:
Pałac w Jabłonnie



Zmokłem i przemarzłem.

Środa, 15 lipca 2009 | linkuj | komentarze(4)
Kategoria 100up
d a n e w y j a z d u
104.30 km
0.00 km teren
04:16 h
24.45 km/h
Na tropach historii...
Okolice Bolimowskiego Parku Krajobrazowego...




Kurdwanów. Stary, drewniany kościółek pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego z XVII wieku:

Humin. Mogiła kryjąca ciała żołnierzy niemieckich i rosyjskich poległych w czasie I wojny światowej:

Joachimów Mogiły. Cmentarz na którym pochowano ciała niemieckich żołnierzy poległych w latach 1939-1945:

Bolimów. Pomnik partyzantów Gwardii Ludowej na Rynku im. T. Kościuszki:

Bolimów był świadkiem zrywów powstańczych, wielu bitew i wojen. Świadczą o tym nie tylko źródła pisane, wspomnienia naocznych świadków, porozrzucane po okolicznych wsiach samotne mogiły, cmentarze i pojedyncze groby z epitafiami w obcych językach... takimi namacalnymi dowodami są również pozostawione w murach miejscowego kościoła niewybuchy oraz gong alarmowy znajdujący się na Rynku.
Gong został wykonany ze zużytej butli po chlorze...

"Na kilkunastokilometrowym froncie od Tartaku Bolimowskiego po Suchą żołnierze niemieckich specjalnych jednostek gazowych umieścili w okopach 12 000 butli wypełnionych 264 tonami sprężonego chloru. Teraz Niemcy musieli poczekać na odpowiedni kierunek wiatru.
31 maja 1915 r. o godzinie 4 nad ranem żołnierze niemieccy otworzyli zawory butli z chlorem. Żółto-zielony obłok zaczął przesuwać się w kierunku oddalonych o 80 do 600 kroków pozycji Rosjan. Żołnierze rosyjscy byli bezbronni wobec tej nowej broni gdyż większość z nich nie posiadała masek przeciwgazowych. Skutki użycia gazu były tragiczne. Żołnierze tracili przytomność i umierali. Twarze jednych stawały się sine i puchły, zaś innych czerniały jakby zostały zwęglone. U innych z gardła, nosa i uszu tryskała krew, z ust sączyła się krwawa piana. Chlor przyniósł śmierć nie tylko żołnierzom. Ziemia pokryła się czerwono-burą powłoką, żyto więdło i wydawało się jak spalone. Liście na drzewach skręcały się, a ptaki padały martwe.
Liczba zagazowanych żołnierzy wyniosła według jednych źródeł 11 000 według innych 9 100. Rosjanie podają, że zginęło od 1 500 do 21 000 żołnierzy.
Drugi atak gazowy miał miejsce 12 czerwca 1915 r. na odcinku 5 km od Kozłowa Biskupiego po Suchą. Straty, choć dotkliwe były znacznie mniejsze. I tym razem Niemcy nie uzyskali spodziewanych sukcesów terytorialnych. Wśród żołnierzy niemieckich, którzy ruszyli po przejściu chmury gazowej był wynalazca broni chemicznej prof. Fritz Haber, aby osobiście przekonać się o skutkach użycia broni chemicznej. W 1919 prof. Haber otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii.
Trzeci atak gazowy nastąpił nad Bzurą i Rawką, nastąpił o świcie 7 lipca na dwunastokilometrowym froncie. Rosjanie byli prawdopodobnie wyposażeni w maski przeciwgazowe, wobec czego straty były niewielkie. Ponadto wiatr, który zmienił kierunek zawrócił chmurę gazową na pozycje niemieckie. Żołnierze niemieccy nie posiadający wystarczających środków ochrony ulegli zagazowaniu w liczbie około 12000.
W połowie lipca 1915 r. front przesunął się w kierunku wschodnim, a 5 sierpnia wojska niemieckie zajęły Warszawę.
Nad Rawką pozostał wypalony Bolimów i zniszczone wsie."
Źródło


Sobota, 11 lipca 2009 | linkuj | komentarze(24)
Kategoria 100up
d a n e w y j a z d u
106.08 km
6.66 km teren
04:29 h
23.66 km/h
Wypad na imprezę pod Żabią Wolę

...na imprezę niestety nie dotarliśmy. Z Nadarzyna odbiliśmy trasą na Raszyn, później przez Kabaty(jakieś płaskie leśne Ceprostrady) i Stegny na Pragę. Powrót do domu ok 1:30.








...i w ten sposób z BS.pl zrobiłem 10000km, czyli 1/4 planu wykonana :)

Piątek, 3 lipca 2009 | linkuj | komentarze(4)
Kategoria 100up, wypady w teren
d a n e w y j a z d u
129.25 km
34.00 km teren
05:36 h
23.08 km/h
Terenozja po "niebieskich wydmach"

Od jakiegoś już czasu miałem ochotę zjechać północny niebieski szlak w KPN... jest to jeden z najbardziej nierównych, oznaczonych odcinków w Puszczy -zwany popularnie "niebieskimi wydemkami". SMS do Sajkora, woda w bukłak i można śmigać...
Było szybko i męcząco. Koniecznie trzeba tam jeszcze wrócić z nowym zapasem sił;)








Czwartek, 2 lipca 2009 | linkuj | komentarze(4)
Kategoria 100up
d a n e w y j a z d u
107.32 km
30.00 km teren
04:17 h
25.06 km/h
Ukropna wycieczka, czyli żar z nieba i rozpływający się asfalt

Pojechałem do Konstancina na czereśnie... dużo asfaltu, trochę szutru i leśnego dziadostwa. Ciepło. Burza przeszła bokiem. Nowy Powerade jest dobry... zimne piwo jeszcze lepsze.










Sobota, 30 maja 2009 | linkuj | komentarze(16)
Kategoria 100up, imprezy rowerowe, wypady w teren
d a n e w y j a z d u
121.04 km
60.00 km teren
06:06 h
19.84 km/h
Czy można zgubić rower podczas wyścigu rowerowego?!
-można!




10:30 Start!
No i wystartowaliśmy... a właściwie to Oni wystartowali, ja zostałem na miejscu startu bo nie schowałem bluzy do plecaka... swoją drogą stojąc najbliżej "wyjazdu" miałem okazję zostać wyprzedzonym przez 250 osób(w tym "kobiety i dzieci")... to nie tak powinno wyglądać. Plecak na plecy, mapa do kieszonki w koszulce i jazda. Tłum startujących tłoczył się na drodze... praktycznie nie było możliwości wyminięcia -prócz pustego(sic!) chodnika... dziwne że nikt się nim nie zainteresował... Wymijając wszystkich w bezpiecznej odległości przed dojazdem do ul Wojska Polskiego byłem już w czołówce(może nie na długo, no ale zawsze)...



pkt 11 Parzniew
Punkt zdobyty szybko i bezboleśnie, minąłem ekipę NR i skracając drogę przez tory pojechałem po kolejny..

pkt 10 Krosna-Parcela
Dojazd asfaltem prawie do samego punktu nie stanowił żadnych problemów... dociągnąłem na kole jednego zawodnika, więc chyba nie było najgorzej. 100m przed punktem polna droga którą jechaliśmy zakończyła się na "plantacji wikliny", pomyślałem, że punkt powinien być gdzieś w pobliżu(przyznam się że liczyłem, że ta wiklina rośnie nad samą rzeką, że przejdę 5m przez te chaszcze i znajdę pień z przytwierdzonym doń lampionem) człek którego ciągnąłem na kole pomyślał pewnie to samo i zaproponował, żebym wszedł w wiklinę, a on objedzie ją z drugiej strony -jak któryś z nas znajdzie lampion to krzyknie... Ostatni raz zgodziłem się na taki układ! Rzuciłem rower w krzaki i wlazłem w tę @#^%$ wiklinę... Najgorsze jest to, że nie wpadłem na pomysł iż tak schowany punkt byłby co najmniej "głupotą ze strony orgów"... Ja za swoją "kreatywność" zostałem nagrodzony spacerkiem przez LAS wikliny :] przedzierając się(tak wyjątkowo bezsensownie) doszedłem aż do rzeki -stamtąd było widać oddaloną o 150m uśmiechniętą ekipę podbijającą swoje karty przy lampionie(ciekawe czy ktoś z nich zauważył samotnego zawodnika wychylającego głowę z pokrzyw)... Pewnie o całej tej historii szybko bym zapomniał gdyby nie fakt że nie mogłem później znaleźć miejsca gdzie odstawiłem swój rower:/ Taaaaak, to jest coś czym można się pochwalić -"zgubić rower na wyścigu rowerowym"... Na szczęście rower się znalazł w gęstwinie wikliny... Jak dotarłem do lampionu została przy nim masa śladów, rozjeżdżone błoto i dwóch zawodników... nie wyglądali na takich którym się spieszy... :/

pkt 7 Józefów
Nazwa punktu trochę nieadekwatna do jego lokalizacji no ale dobra... nie będziemy dyskutować:)
Właściwie to powinienem pominąć opis tego punktu bo jego zdobycie było czystą formalnością, ale...
ale zaraz po podbiciu karty chcąc "odszukać stracony czas" wyrżnąłem się na śliskim błocku[błoto z kategorii polnej, śliskiej i mokrej gliny o sraczkowatym kolorze]. Maziowatość gruntu oraz głębokie i długie koleiny nie idą ze sobą w "dobranej" parze... szukanie okularów w krzakach i kolejne 5min w plecy:/

pkt 4 Turczynek
Dojazd do punktu głównie asfaltem; w międzyczasie: 'śniadanie na siodle'.
Punkt był formalnością, pojechałem skrótem znanym już z poprzedniej edycji WPR, pomogłem dwóm zawodnikom się odnaleźć na tym deszczu padole i jedziemy dalej...

pkt 5 Las Nadarzyński
..."ścieżką" wzdłuż torów, później odbicie na szlak... szybko i czysto... do momentu perforacji karty. Jak tylko wyciągnąłem z plecaka kartę do przebicia lunęło z nieba :D
I teraz zaczęła się JAZDA!! \m/ ]:->
Jeszcze będąc na "piątce" musiałem pokazać grupce zawodników dojazd na stację WKD...



pkt 3 Stara Wieś
Hahaha;) Pełen HARDCORE -na przemian jazda po ciemnym śliskim błocie, jasnym z dużą domieszką kwarcu(przyczepność OK ale nie działają na nim hamulce), brązowym z którego trzeba czyścić w każdej kałuży koła("bo się nie chcą kręcić")...
Po drodze zwinąłem zawodnika przeczesującego krzaki 1,5-2km przed docelowym punktem... woda lała się zewsząd. Miałem nawet wrażenie, że przez jakiś czas padało poziomo:) Perforacja i jazda do kolejnego pkt

pkt 9 Las Książenicki
Do tego momentu wszystko wskazywało na to że uda mi się ukończyć wyścig w regulaminowym czasie z 12pkt na koncie... Buahahahaha...
Enigmatyczność opisu, nieuaktualniona mapa(po ostatnim "bumie" na nowe podwarszawskie osiedla okolica trochę się zmieniła) oraz przecenienie sadyzmu organizatorów spowodowały niemały problem... Dojechałem do bramy jednostki wojskowej, a tam już czekał na mnie jakiś zawodnik wpatrujący się w mapę z tekstem "to nie tu"... więc zawracamy i szukamy jakiegoś wjazdu do lasu. Po drodze przyłącza się do nas kolejny(ten pierwszy w międzyczasie znika bez uprzedzenia). Z 'Towarzyszem niedoli nr2' decydujemy się na infiltrację pierwszej lepszej przecinki.. woda po łydki[u mojego TN nr2: "po piasty"] jakiś rozdeptany młodnik, wydeptane kilka ślepych ścieżek(kilkanaście minut wcześniej musiał być tu niezły sajgon)... niestety wszechobecna woda uniemożliwiła doliczenie się śladów opon. Przeszliśmy przez las do kolejnej przecinki. I tak stojąc po kostki w wodzie i rozglądając się dookoła tępym wzrokiem zarządziłem odwrót. Nawet jakby kilkaset metrów dalej był lampion to i tak musiałbym wracać po rower...
Przy moim rowerze czekała już grupka zawodników -standardowe pytanie:
"I coooo, jeeest taaam punkt?!"
"Zejdź z roweru i sobie sprawdź!"
Ale nasze miny mówiły wszystko więc po krótkiej wymianie zdań z Nową Ekipą wjechaliśmy w las z innej strony. 'Towarzysz Niedoli nr2' zniknął tłumacząc, że poszuka innego przejścia(od tamtej pory już go nie widziałem)... swoją droga była to już piąta osoba która jadąc za mną postanowiła poszukać kolejnych punktów na własną rękę... Pojechaliśmy jeszcze nierozjechaną(sic!) ścieżką wzdłuż ogrodzenia osiedla, skręciliśmy w pierwszą lepsza ścieżkę w prawo i wjechaliśmy na kolejną już "przecinkę" przed nami ukazał się drut kolczasty -ogrodzenie jednostki wojskowej, a więc hipotetyczna lokalizacja lampionu.. ktoś pojechał w lewo ja przedzierałem się po prawej stronie, my szukaliśmy punktu, a przyjeżdżały kolejne osoby, rzucały rowery i rozbiegały się po okolicznych chaszczach... stwierdziłem, że BŁĄDZIMY. Więc po krótkiej wymianie zdań z jednym członków Nowej Ekipy wziąłem rower i jeszcze raz pojechałem kierując się na czuja w inne miejsce... ilość śladów opon utwierdzała mnie w przekonaniu że czynię dobrze. Dojechałem do ogrodzenia jednostki od zupełnie innej strony i znalazłem lampion... Głośny okrzyk: "Maaam!", podbicie kartki, trochę węglowodanów i "jadziem dalej" -w tym momencie przybiegają dwie osoby(biegli wzdłuż ogrodzenia... oczywiście bez rowerów)... A ja już spokojnie, z błotem(jasne-lepkie; tzw pilsner) po piasty kieruję się na Zalesie i Żabią Wolę...

pkt 6 Las Młochowski
Do lasu dojeżdżam przez zalane wiejskie drogi[kałuże typu "kawa z mlekiem" etc]. Niestety wjeżdżam doń w dość niekonwencjonalny sposób(przez czyjeś podwórko) więc nie wiem dokładnie gdzie się znajduję. Na czuja dojeżdżam do niebieskiego szlaku przejeżdżając przez wszystkie możliwe ścieżki(mapa o nich zapomniała niestety)... znajduję pozostałość po ogrodzeniu mrowiska, niestety bez lampionu... brak śladów "szybszych" sugeruje że coś nie tak, więc powtórka z rozrywki: Wyjazd z lasu -droga PPoż -ścieżka -niebieski szlak -mapa. I po 20min błądzenia extra znajduję właściwe "mrowisko"... zresztą mocno rozjeżdżone. Podbijam, żółty szlak, wskazanie kierunku zabłąkanemu zawodnikowi, wyjazd z lasu, rzut oka na zegarek.. hehe "śmiesznie będzie jak się spóźnię na metę" i jadę po kolejne punkty. Po drodze mijam kolejnych zawodników okupujących przystanki podmiejskich autobusów i PKSów

pkt 1 Walendów
Dojazd przez jakieś wioski. Na asfalcie szybko, po szutrze wolniej i mokro.
Samo miejsce ukrycia lampionu łatwe w lokalizacji i straszliwie zdewastowane;) Rozjeżdżone błoto z kategorii "mokrej ziemi do paproci" i wygniecione sitowie doprowadzają mnie do lampionu. Perforuję więc kartę(po raz ostatni zresztą) i jadę dalej, co prawda nie pada już, ale zrobiło się chłodniej więc w drodze zakładam suchą bluzę(tę przez którą złapałem na samym starcie lekkie opóźnienie) i jadę dalej -już wiem że o komplecie punktów mogę zapomnieć. A wszystko przez błądzenie w Lesie Książenickim, Młochowskim i zgubienie roweru zaraz na początku wyścigu;)

pkt 8 Suchy Las
Okolicę znam na tyle dobrze żeby wiedzieć, że ambon do których można przyczepić lampion jest więcej niż te widoczne z drogi... a mimo wszystko łudząc się nadziejami na litość Organizatorów zjeżdżam ze szlaku i ostatkiem sił skaczę przez rów, ślizgam się po błocie(z kategorii 'śliskiego i grząskiego czarnoziemu') i wspinam się na dwie kolejne ambony... kicha, punkt musi być na jakiejś innej... ale nie mam już czasu więc zwijam się;)

pkt 2 Kanie
Zabrakło czasu.

pkt 12 Sokołów
Również.

Meta
Jestem padnięty i zmęczony. Co innego 100km przy 25*C, suchych leśnych ścieżkach i polnych drogach, a co innego 100km przy 14*C, błocie po piasty i deszczu padającym poziomo..
...ostatkiem swojej słabej woli wtaczam się na metę.

A za rok i tak wygram;)

Sporo nowych doświadczeń.
Lekcja nr. 2: Trzeba się zdecydować, czy się chce ścigać, czy przejechać wyścig turystycznie. Opcja mieszana nie wchodzi w grę bo podczas etapów ściganych człowiek stara się nadrobić czas, który zmarnował podczas jazdy turystycznej.

Czasy
Zdjęcia: 1, 2, 3, 4, 5..
Tak, ta frotka jest różowa:)

PS Znalazłem w sieci zdjęcia dokumentujące moment gdy na starcie zostałem wyprzedzony przez 250os: 1, 2, 3 :D

Piątek, 1 maja 2009 | linkuj | komentarze(8)
Kategoria 100up
d a n e w y j a z d u
103.26 km
10.00 km teren
04:13 h
24.49 km/h
Asfalt... tfu!

W planach miał być dłuższy wypad do KPN "wyszaleć się na górkach"... niestety smutna nowina(Zakaz wstępu do lasu) zmusiła mnie do zmiany planów... po kilku przygodach i próbie przetarcia nowych szlaków pod KPN pojechałem do Żelazowej Woli na zapiekankę(niezbyt smaczną zresztą). Silny wmordewind(wiało prawie z każdej strony) skutecznie utrudniał utrzymywanie prędkości... no ale jakoś się kręciło...
Trzeba poczekać na deszcz:/














Płochocin-Zaborów-KPN(prawie)-Zaborówek-Płochocin-Zaborówek-Leszno-Zaborówek-Kampinos-Żelazowa Wola-Kampinos-Leszno-Zaborówek-Zaborów-Płochocin
(fajna trasa, nie?)

...i tak pękł pierwszy tysiączek w tym roku

Niedziela, 5 kwietnia 2009 | linkuj | komentarze(9)
Kategoria 100up, wycieczki jednodniowe
d a n e w y j a z d u
141.98 km
3.00 km teren
06:10 h
23.02 km/h
...czyli kolejna "mocarna" wycieczka na dobry początek sezonu
W niedzielę, przez Sobotę i Piątek... czyli "back to the future"

Plan był prosty:
Pojechać pociągiem do Łowicza, stamtąd już kulturalnie rowerem do Maurzyc(mijając po drodze pierwszy na świecie spawany most) poszwendać się po skansenie, następnie przez Sobotę i Bielawy(najstarszy odlany dzwon na ziemi łowickiej z 1531r bijący przy gotyckim 600letnim kościele) dojechać do Piątku[Geometryczne centrum Polski -jakby ktoś nie wiedział]. Z Piątku już prosto do Tumu(jeśli starczy czasu to zajechać do Góry św.Małgorzaty -czasu nie starczyło) popatrzeć na kolegiatę. Do Łęczycy na zamek, a po rozejrzeniu się po mieście, pojechać przez Kutno do Oporowa(kolejny zamek). Taki właśnie był plan... niestety -jak się później dowiedzieliśmy- większość trasy wypadła "pod wiatr" więc tempo nie było najwyższe, a i czas szybko uciekał. Odpuściliśmy sobie Górę św.Małgorzaty, ja próbowałem utrzymywać w miarę szybkie tempo ale pościg za kolarką na wąskich szytkach to ciężka sprawa. Do Oporowa oczywiście dojechałem w bólach i zamek był już zamknięty(jak się później okazało: "na szczęście Zamknięty"). Z Oporowa oporowym tempem do Żychlina wyklinając po drodze wszystkie podjazdy(na nich właśnie uciekał mi Sikor najczęściej). Przez miasto przejechaliśmy "bezpostojowo" kierując się na "krajową dwójkę". Parę km za miastem dzwonię do naszego "GPSa" pytając się o najbliższy pociąg powrotny z Łowicza: okazało się, że nasz najbliższy pociąg jest jednocześnie jedynym tego dnia :) Super! Do Łowicza zostało nam jeszcze ponad dwadzieścia kilometrów, a pociąg miał odjechać ze stacji za 50min. Więc dzida! Na szczęście kryzys ustąpił, wieczorem było zimno(a ja w letnich ciuchach) ale asfalt gładki, cicho, pusto -więc ostro zmachany kręciłem te 28-30km/h.. Wjeżdżając do miasta minął nas(jak się później okazało) nasz pociąg. Na szczęście stał dłużej na stacji, konduktor specjalnie dla nas wstrzymał odjazd, aż zapakowaliśmy się do środka(ciapciąg był tak zapchany że musieliśmy wejść z rowerami do kibla). Dojechaliśmy do Sochaczewa -wysiadka(w dość niekonwencjonalny sposób), mieliśmy czekać na stacji ok godziny na pociąg podmiejski... ale niespodziewanie okazało się że przy peronie stoi poprzedni -mocno opóźniony- pociąg(przepuszczał pośpiecha którym teraz przyjechaliśmy) o_O
To się nazywa fart! Od wyjazdu z Żychlina nie mieliśmy nawet ani minuty przerwy, na każdy(z Łowicza ostatni zresztą) pociąg wyrabialiśmy się na styk. Majstersztyk!
Melduję że plan wykonany w 100%

Skansen wsi dawnego Księstwa Łowickiego w Maurzycach:









Piątek, czyli Geometryczny Środek Polski:


Kolegiata w Tumie © LesnyDziad


Łęczyca, zamek © LesnyDziad


Niedziela, 29 marca 2009 | linkuj | komentarze(6)
Kategoria 100up
d a n e w y j a z d u
119.52 km
7.00 km teren
04:44 h
25.25 km/h
Uaaaa... masakra!
czyli wypadzik z Bananem na golarce nad Zegrze.

8:20 rano, tel od Sajkora: "Mentos, jedziemy!"
Łotr stwierdził, że uszło mu powietrze z koła w "górskim" więc pojechał na swojej lewatywie na slickach, a ja jako że dysponuję tylko jednym kompletem kapci(2,1 cala) chcąc nie chcąc musiałem go gonić przez całą trasę... wiało niemiłosiernie więc wlazłem mu na koło;) i w ten sposób trasę przez Leszno, Kazuń, Nowy Dwór Maz. do Dębe czyli jakieś 56km połknąłem w ok 2h ze średnią 28km/h przy czym często(w sumie to prawie cały czas) jechaliśmy 32-34km/h. Jak na początek sezonu dla mnie to sporo(zwłaszcza że wiatr często się zmieniał). No i stało się co musiało się stać. W okolicach zapory dał o sobie znać "syndrom braku cukru".. momentalnie odechciało mi się pedałować i miałem ochotę przekimać się na jakimś przystanku PKS. W nocy spałem tylko 5h, do tego "zbyt lekkie" śniadanie i trach :)
Taka fajna, dobrze uciułana i skrupulatnie pilnowana średnia zaczęła pikować w dół. Od elektrowni do Legionowa jechałem ok 23-26km/h dla Sajkora na kolarce to oczywiście prędkość "postojowo-odpustowa" więc musiał się nieźle wściekać:>
W związku ze "świetnie opracowanym" rozkładem jazdy PKP, zimnem i brakiem czasu z Legionowa wróciliśmy samochodem...





A kolarki i tak nie kupię!