Informacje

avatar

memento z Mazowsza
40675.74 km wszystkie kilometry
5591.61 km (13.75%) w terenie
65d 02h 20m czas na rowerze
21.03 km/h avg

Kategorie

100up.97 200up.7 300up.2 imprezy rowerowe.4 inne.522 wycieczki jednodniowe.40 wycieczki kilkudniowe.44 wypady w teren.158

2015

baton rowerowy bikestats.pl

Ciekawsze wypady - będą jak gdzieś pojadę

w przygotowaniu

Moje rowery

Moje zdjęcia

Tu jeździłem

Zaliczone gminy

Archiwum

Środa, 9 lipca 2008 | linkuj | komentarze(6)
Kategoria wycieczki kilkudniowe, 100up
d a n e w y j a z d u
100.62 km
10.00 km teren
05:45 h
17.50 km/h
Rowerem wzdłuż wybrzeża...
Dzień 6
(a właściwie to 7)

Wczoraj ekipa się rozbiła... :/ plany zaliczenia całej polskiej linii brzegowej i dotarcie do granicy Polsko-Rosyjskiej zawisły na włosku... zostałem ja i Fryta(teraz wiadomo na kim można polegać a kogo następnym razem spuścić na drzewo). Postanowiliśmy spróbować dokończyć we dwójkę tę wycieczkę... plany były ambitne toteż wstaliśmy odpowiednio wcześnie(9:30 -jak napiszę jeszcze że do tej pory zwijaliśmy "obóz" ok 14**-15** to ta 9:30 brzmi co najmniej jak "blady świt")
No więc w drogę, plan był taki: jedziemy do Helu, promem do Gdańska i później do Krynicy Morskiej, następnego dnia podbijamy pod granicę ruską i wracamy przez Frombork do Malborka(zwiedzanie i pociąg do domu)... Plany te niestety dosyć mocno się zmieniły..

Pełni jak najlepszych intencji ruszamy na półwysep. Fotka gdzieś za Kuźnicą
Highway to Hell !!

Bunkry pod Jastarnią:


Port w Jastarni:

Gdynia:

Już na początku naszą wycieczkę zaburzył złapany przez Frytę "snake" :/ 8km przed Helem i 25min przed odpłynięciem promu... :/:/ oczywiście nie zdążyliśmy.. może chociaż zdążymy na następny(2h później)?? ale nie. to było by zbyt piękne... 1km później coś strzeliło mi w bębenku... poszły zapadki(?) -nie można było obrócić korbą do tyłu bez zmielenia przerzutki(bardziej obrazowo: przy pchaniu roweru do przodu kręciły się korby -podobnie jak przy ostrym kole)... teraz jazda była lekko mówiąc totalnie niekomfortowa(niemożna się wpiąć w SPD bo wypięcie było by zabójcze dla przerzutki), przy zwalnianiu podnosiłem nogi żeby korba mogła się obracać... przy pierwszym skrzyżowaniu w Helu usterka ustąpiła o_O
Już w pełni szczęścia dojeżdżamy do nabrzeża promowego -i okazuje się że wszystkie bilety są wyprzedane :/ myślałem że zrobię temu "kasjerowi" krzywdę. Szybka(i jedyna możliwa) decyzja: "Wracamy do Jastarni, stamtąd też kursuje prom" -ale sporym minusem jest to że pływa on do Gdyni a nie do Gdańska... Mówi się trudno: "Jedziemy". Dojeżdżamy do Jastarni bez większych problemów no może oprócz tych palantów którzy nas obtrąbili po drodze(dla nich piosenka)...na przyszłość będę zabierał na wycieczki trójkąt ostrzegawczy. Prom, zimny wiatr i dopływamy do Gdyni... chwilka na zdjęcie i jedziemy dalej.. oczywiście musieliśmy wjechać na główną ulicę, ruch tłok i zgrzytanie zębów(widocznie tym kierowcom nie szkoda lusterek -dla nich również powyższa piosenka)... przejeżdżam po reklamówce... k**** wkręciła mi się w kółka od przerzutki.. kolejne 30min stracone... ale jedziemy dalej wjeżdżamy na nierówną ścieżkę rowerową i z Fryty dętki ucieka powietrze... dobijamy na stację kleimy, pompujemy i Fryta przesadził z ciśnieniem: "BUM!".. teraz kilkukilometrowy spacerek do centrum Sopotu i poszukiwanie sklepu rowerowego(i nowej dętki)... pani z it wpuściła mnie w maliny, Frycie udało się znaleźć jakiś sklep na kilka minut przed jego zamknięciem więc mogliśmy znowu zdjąć koło, pobrudzić się, użyć łyżek do opon, po raz n-ty zdjąć dętkę i wszystko złożyć do kupy... zadowoleni że udało się sprawę załatwić... że jest jeszcze w miarę jasno i mamy trochę czasu na znalezienie miejsca na namiot ruszamy.. po 50m pęka mi łańcuch(ch** nie pękł podczas podjazdów przez cały wypad -a miał przejechane dopiero kilkaset km- to teraz musiał strzelić)... trochę się namęczyłem z jego skuciem(jak by jeszcze pin siedział w zewnętrznym ogniwie, ale tak...) i jedziemy dalej... czasu do zapadnięcia zmroku już niewiele a trzeba przejechać przez całe trójmiasto.. po drodze jeszcze problem z moją tylną crosso-sakwą: odpadła kilka razy(albo źle wyregulowałem mocowanie albo jakiś wadliwy egzemplarz albo faktycznie kiepskie mają uchwyty)
Do Gdańska dojeżdżamy już po ciemku... nie wiemy gdzie jest jakieś pole namiotowe, nie mamy pomysłu gdzie pojechać, jest zimno, jesteśmy zmęczeni, chce nam się spać... trafiamy w okolice dworca, bijąc się z sumieniem kupujemy bilet powrotny.. tym razem "przegraliśmy" ale jeszcze tu wrócimy -noc, ziąb, zmęczenie i brak noclegu skutecznie wygoniły nas do ciaponga powrotnego... Po kilku godzinach nocnej jazdy dojeżdżamy na Wschodnią, jeszcze tylko trzeba przejechać na drugą stronę Wisły(most w remoncie, trzeba nadkładać kilka km) i jedziemy na Dw, Śródmieście -przeraźliwy ziąb- okazuje się że pierwszy pociąg mamy za ponad godzinę. Wracamy rowerami. Świta. Ciężko się jedzie pod wiatr, zimno. O 6:00 już w normalnym łóżku...


Władysławowo-Jastarnia-Jurata-Hel-Jastarnia-[prom]-Gdynia-Sopot-Gdańsk-[pociąg]-Warszawa-Płochocin

PS Jeśli ktoś liczył na bogatą relację tekstowo-fotograficzną, to niestety musi się zawieść;) Od momentu jak tylko wpakowaliśmy nasze rowery do nocnego pociągu do Świnoujścia, aż do chwili kiedy wypakowaliśmy się tydzień później przed świtem z innego pociągu już w Warszawie ta wycieczka miała charakter 'niebezalkoholowego party'.
W związku z wyczuciem taktu i zakazami propagowania różnorakich napojów, najlepszych fot nie zamieściłem. Mogę tylko powiedzieć że zarówno wychodząc z pociągu jak i każdego ranka z namiotu zapełnialiśmy śmietnik po brzeg;)


k o m e n t a r z e
skibabike
| 08:05 czwartek, 24 lipca 2008 | linkuj No tak , skoro do tych godzin się schodziło ruszanie w teren to rzeczywiście musiało tak wyjść . W sumie też dobrze bo tylko na siłę pedałować to też tak nie bardzo , wkońcu jedzie się dla relaksu !! .Dobrze że nie dojechaliście do granicy , w ten sposób jest jeszcze jakiś cel następny , tak to co wszystko byście od razu zjeździli i co z tego , a tak na spokojnie pozweidzaliście , w morzu była kąpiel. Zmieniłem zdanie dobrze jest jak było .
memento
| 17:31 środa, 23 lipca 2008 | linkuj niom... ale z naszą ekipą to było nierealne... budziliśmy się późno, kąpiel w bałtyku, prysznic, składanie namiotu i szybkie śniadanie i już była 13-14... wyjazd... no i chcąc nie chcąc na miejscu byliśmy dosyć późno
ale takie były uroki tej imprezy... :)
następna będzie już bardziej nastawiona na rowerowanie i turystykę;)
skibabike
| 16:10 środa, 23 lipca 2008 | linkuj Czyli wnosek jeden , dojezdzac na miejsce noclegu wczesniej .. hmm ?
memento
| 15:36 środa, 23 lipca 2008 | linkuj hmn... tak mieliśmy sypiać z założenia...
większą część noclegów udawało się jednak(o dziwo) zorganizować w nadmorskich kurortach("dwa pierwsze dni" bez prysznica dały się we znaki)... problemem sporym było to że jak już dojeżdżaliśmy do celu było ciemno a szukanie dobrego miejsca na namiot po ciemku graniczyło z cudem(inna sprawa że o tej porze nad morzem towarzystwo już mocno podpite było... we Władku, trafiliśmy na pole namiotowe, na którym nawet obsługa ledwo stała na nogach -nawet nie pamiętali następnego dnia kiedy przyjechaliśmy i skąd w ogóle jesteśmy... w Kołobrzegu po 1,5h jeżdżenia po mieście i szukania miejsca pod namiot z natryskiem w pobliżu trafiliśmy -przed północą- na pole gdzie chyba jedynymi Polakami oprócz nas byli stróże przy bramie.. strasznie chamscy swoją drogą)
Wycieczka była rzeczywiście fajna;) już planujemy następne :>
skibabike
| 14:11 środa, 23 lipca 2008 | linkuj Też tak wam się zdażało spać ?
skibabike
| 13:40 środa, 23 lipca 2008 | linkuj Fajna wycieczka , teą bym tak chciał , mi sie tylko koło Łebie
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa orzyl
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]